I oto stali się szczęśliwymi dzierżawcami ogródka działkowego. W sumie przez przypadek. Ogródki z ogłoszeń były nie tylko drogie, ale na ogół dość nieatrakcyjne. Kiedy pytali przypadkowo spotkaną kobietę, krzątającą się właśnie po swoim małym poletku, właściwie nie liczyli na rewelacje.
Ogródki pod lasem były jeszcze pogrążone w ciszy, z trudem wypatrzyli
przez ogrodzenie ruch na jednej z działek. Pani była raczej rozmowna,
dwa numery dalej jest działka na sprzedaż, wnuczka sprzedaje po babci.
Przez furtkę wygląda całkiem całkiem, dobry początek, miejsce realizacji
wszelkich pomysłów.
Trzy dni później papiery podpisane. Tylko sami mają
uprzątnąć - czemu nie - "dowiemy się czegoś o działce i jej poprzedniej
właścicielce".
Wybacz, że spamuję Ci bloga ale czy nie jesteś przypadkiem tą Asią z którą chodziłam na kółko do Pałacyku i byłam na koloniach w Żelistrzewie?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i kibicuję w działaniach działkowych,
Ludmiła - Miłka :)
też mi spam ;) oczywiście, ze jestem tą Asią, a jak się zorientowałaś?? :)
OdpowiedzUsuńTwoja córeczka wygląda jak mała mamusia :)
OdpowiedzUsuń