środa, 4 lipca 2012

Inwazja owadów

Niestety w beztroskim świecie Tydzika i Babuliny pojawiły się czarne charaktery. W właściwie żółto czarne i bzyczące. Zagnieździły się nie pytając o zgodę, w ścianach altanki. Tydzik stwierdziła ich obecność przypadkiem. Przebywając w środku usłyszała podejrzane skrobanie. Dokładniejsze zbadanie sprawy doprowadziło oboje do następującego odkrycia: są trzy gniazda os. Dwa w ścianach domku, jedno w ziemi.
 Tydzik czuje wyjątkową awersję, wręcz strach w stosunku do tych stworzeń. Babulina natomiast wręcz przeciwnie, mimo protestów Tydzika, postanowił sam rozprawić się z nieproszonymi lokatorami.
Akcja poprzedzona studiami forów internetowych i zakupem odpowiednich środków, miała się odbyć wczoraj.
Babulina zamierzał jechać sam, ale Tydzik nie chciała o tym słyszeć. Niepotrzebnie obejrzała kiedys film pt. "Rój" i już widziała oczami wyobraźni Babulinę atakowanego przez rozwścieczone owady w odludnym miejscu bez możliwości wezwania pomocy. Babulina ugiął się pod namowami Tydzika i poprosił swojego przyjaciela Pysława o towarzyszenie mu w akcji. Mieli zatem jechać po zapadnieciu zmroku. Tydzik poinstruowała Babulinę, żeby w pierwszej kolejności zajął się gniazdem w ziemi.
Tylko jak? Na jednym forum ktoś zaproponował zalanie wrzątkiem i polanie na wierzchu olejem. Brzmi strasznie niehumanitarnie, ale jak niby można wykurzyć je humanitarnie nie ryzykując ataku? Ktoś pisze wezwij straż pożarną lub profesjonalną firmę, ale czy oni zrobią to delikatniej? Trucizny też porażają układ oddechowy lub nerwowy owadów, więc bez cierpienia się raczej nie obejdzie. Poza tym jeśli w ogóle przyjadą, to trzeba będzie parę stówek wybulić, a Babulina uparł się, że załatwi to sam. Zwłaszcza po rozmowie telefonicznej z Teodorem, który potrafi wszystko, i oczywiście wielokrotnie usuwał gniazda os.
Można by jeszcze po prostu zrezygnować i tolerować ich obecność, ale wtedy prawdopodobnie ich przybędzie, a w końcu na działce przebywają dzieci. Półroczne niemowlę nawet się nie opędzi od natrętnego owada.
Co do gniazd w ścianach, nie ma tam dostępu. Plan jest taki: prysnąć środkiem w sprayu i zatkać otwory pianką montażową.
Tydzikowi jest z tym wszystkim bardzo źle, bo zamierzała tolerować a nawet pielęgnować wszystkie przejawy życia na działce. A tymczasem planuje z zimną krwią wytłuc prawdopodobnie setki os, już od jakiegoś czasu podtruwa mrówki, które opanowały większość działki, oraz pryska trucizną mszyce.

Burza pokrzyżowała Babulinie plany. Egzekucja została odroczona. a Tydzik ma więcej czasu na swoje dylematy moralne i poszukiwanie humanitarnych rozwiązań.



3 komentarze:

  1. Myślę że jest wyjście z sytuacji. Żółto-czarne insekty wprost przepadają za słodkim. Należy więc usypać ścieżkę-dróżkę z cukru, prowadzącą do furtki. Nie zapomnijcie tylko otworzyć furtki! Gdy już wszystkie wylecą, zamknijcie furtkę i po kłopocie! Prawda że genialne w swej prostocie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Fakt, genialne! :) Zasugeruję to Babulinie:) A tak nawiasem mówiąc, doczytałam się, że osy żerują w odległości ok 20 metrów od gniazda. Czyli gdyby Tydzik i Babulina rzeczywiście zdecydowali się na jedną z metod polegających na wyłożeniu przynęty, to musieliby ją wyłożyć chyba u wszystkich sąsiadów i na drodze poza działkami ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Na szczęście cukier staniał ;)

    OdpowiedzUsuń